OBIEG.PL
Z motyla w poczwarkę. 7. Triennale Młodych w Orońsku
Marcin Krasny31.10.2014. aktualizacja 31.10.2014 05:52
Na moich oczach jedna z najważniejszych ogólnopolskich imprez artystycznych minionego dwudziestolecia mająca na celu poszukiwanie utalentowanych młodych artystów przepoczwarzyła się w zwykłą wystawę zbiorową. Z motyla w poczwarkę? Tak, niestety. Trochę szkoda, ale chyba nie ma co wylewać krokodylich łez, bo wszystko wskazuje na to, że orońskie Triennale spełniło już swoją rolę i dawno zostało zastąpione innymi wydarzeniami oraz bardziej sprofesjonalizowanymi mechanizmami świata sztuki. Zacznijmy jednak od początku.
Triennale Młodych nigdy nie było imprezą masową, zawsze organizowali je raczej specjaliści dla specjalistów. Każda z jego pięciu edycji, które odbyły się w Centrum Rzeźby Polskiej między 1992 a 2008 rokiem, była efektem seminariów lub spotkań grup kuratorów, krytyków, artystów, szefów instytucji i galerii z różnych rejonów Polski, którzy przywozili do Orońska dokumentacje twórczości najbardziej interesujących z poznanych przez siebie młodych artystów, dzieląc się z pozostałymi gośćmi swoimi odkryciami i fascynacjami. W położonym sto kilometrów na południe od Warszawy ośrodku, mieszczącym się w pałacowo-parkowym założeniu, we wsi bez stacji kolejowej, za to w pięknych okolicznościach przyrody, organizatorzy wystaw z całej Polski mogli się dowiedzieć od Pawła Jarodzkiego o istnieniu Olafa Brzeskiego (który miał już na swoim koncie kilka wystaw, lecz głównie we Wrocławiu), zobaczyć najnowsze prace Dominika Lejmana czy obejrzeć performans młodego Oskara Dawickiego lub Roberta Kuśmirowskiego. W czasach, gdy zamiast o „riserczu” mówiło się o delegacji lub zwykłej wycieczce, gdy nie było jeszcze tylu prywatnych galerii, których właściciele promują fajnych twórców, zanim jeszcze ci skończą studia, Orońsko spełniało bardzo ważną misję: wymiany informacji oraz integracji środowiska. Efektem organizowanych tam spotkań były wystawy artystów, których nazwiska znane są dziś chyba każdemu czytelnikowi „Obiegu”: od Zbigniewa Libery i Joanny Rajkowskiej w pierwszej edycji, po Wojciecha Bąkowskiego i wspomnianego Olafa Brzeskiego w piątej. Obok artystów dobrze dziś znanych pojawiało się na nich oczywiście również wielu takich, o których dziś niewielu już pamięta. Co najzabawniejsze jednak, wydaje się, że same wystawy nie były już po tym wszystkim takie ważne, najistotniejszy był bowiem moment wcześniejszego spotkania i dyskusji.
Dwadzieścia dwa lata po pierwszej edycji Triennale, które w tytule miało jeszcze precyzyjne określenie „Młoda Rzeźba Polska”, odbywa się siódma, pod hasłem „Kunszt”, która ma już całkiem inną formułę. Tym razem jej kurator, artysta Leszek Golec, odbył risercz po całej Polsce w poszukiwaniu młodych talentów, aby później z zebranych prac skonstruować wystawę zbiorową. I tyle. Formuła konkursowa została odłożona na półkę i kurzy się na niej już od kilku lat, zapewne głównie z powodów finansowych. Orońsko nie ocieka bogactwem, więc łatwiej jest tam zrealizować jakiś projekt, bazując na własnych siłach, niż ściągać kogoś z zewnątrz. Jednak równie zasadnym powodem tej zmiany może być wyczerpanie się dotychczasowej formuły. Kuratorzy dużych wystaw przeglądowych wolą obecnie wysyłać na risercz swoich asystentów, którzy w zębach przywożą im najsmaczniejsze portfolia młodych artystów. To oczywiście skutek coraz większej profesjonalizacji środowiska artystycznego i nie mam zamiaru na to narzekać. Formuła zamkniętego konkursu powoli wyczerpuje się nie tylko w Orońsku – widać to było choćby na ostatnim konkursie Gepperta, na którym kuratorzy zmontowali wystawę z prac wyselekcjonowanych przez siebie z tego, co zostało zaproponowane przez specjalistów z całej Polski. Dość już konkursów, róbmy teraz kuratorskie wystawy przeglądowe – wydaje się rozbrzmiewać. I dobrze.
Wróćmy jednak do Triennale, które przez zmianę formuły straciło niestety mocno na znaczeniu. Widać to było na otwarciu, na które kiedyś przybywali kuratorzy z całej Polski, a teraz dostrzegłem jedynie kilka znanych twarzy, nie mówiąc już o krytykach sztuki i dziennikarzach. Ciekawe, czy poza „Obiegiem” ukaże się gdzieś jeszcze recenzja z tego wydarzenia…
Co zatem widać w budynku Muzeum w Orońsku? Leszek Golec zaprezentował tam prace dwudziestu pięciu młodych artystów, w dużej części podzielających jego zainteresowania i światopogląd. Już na otwarciu poinformował, że „jedna trzecia prezentowanych artystów nie uczestniczy w zabijaniu” (bo czy nie lepiej tak powiedzieć, niż że dwie trzecie zabija…?). Miał oczywiście na myśli wegetarian i zabijanie zwierząt, co wyjaśniło się już na wystawie, na której najciekawsze prace opowiadały właśnie o relacjach ludzi ze zwierzętami. Można by ją właściwie nazwać drugą odsłoną projektu „Ecce animalia”, prezentowanego w Orońsku przed siedmioma miesiącami, o którym pisała na naszych łamach Magdalena Nowak, a fotorelację zamieściłGrzegorz Borkowski.
Do najciekawszych realizacji eksplorujących wątek animalistyczny należy wzruszające wideo Natalii Bażowskiej, która zaprzyjaźniła się z wilczycą przebywającą w wolierze Stacji Doświadczalnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, spędzała z nią czas, przytulała się, a nawet drzemała obok niej. Pamiętacie film, jaki nakręcił Mircea Cantor, umieszczając w zamkniętej galerii wilka i sarnę? Realizacja Bażowskiej jest dużo bardziej optymistyczna, a sceptyk mógłby ją też nazwać kolosalnie naiwną, jednak jej urok skutecznie niweluje to wrażenie. Projekt ten przypomina nieco kynoterapię, co zresztą nie powinno dziwić, artystka bowiem odbyła studia doktoranckie z zakresu psychiatrii.
Wśród pozostałych prac związanych z artystycznymi zainteresowaniami kuratora znajdują się hiperrealistyczna rzeźba Michaliny Bigaj przedstawiająca artystkę trzymającą na kolanach kiczowatą figurkę jelonka, ekologiczny kurnik Anny Siekierskiej, instalacja i książka Ewy Pawlaty, pełna brutalnych i krwawych fotografii dokumentujących ubój rytualny, „futrzane” i intrygujące malarstwo Agaty Kus oraz przypominający nieco wideo Justyny Górowskiej film Natalii Janus-Malewskiej, przedstawiający artystkę liżącą włożone na siebie zwierzęce futro. Gdyby kurator zdecydował się pociągnąć ten wątek choć trochę dalej, to zamiast „Kunszt” można by tę wystawę nazwać „Ecce Animalia 2”.
Poziom pozostałych prac jest tak nierówny, że można pomyśleć, że wystawa powstała całkiem przypadkowo. Ciężka fizycznie i gatunkowo rzeźba biblijnego Adama Urszuli Sępkowskiej sąsiaduje tu z lekkim, choć zagadkowym filmem Dominika Ritszela o dwóch żołnierzach pozostawionych samym sobie i próbujących zabić nudę. Gadżeciarskie „Kapsuły” Miłosza Flisa wiszą nieopodal świetnego filmu found-footage „Parabellum Luger” Urszuli Pieregończuk o historii jednego z najsłynniejszych pistoletów, której zwieńczeniem była śmierć małego rasowego pieska (znowu ten animalizm…). Krótko mówiąc, groch z kapustą.
Tytułowe hasło „Kunszt” mogłoby zapoczątkować interesujące poszukiwania tych realizacji, które znajdują się w opozycji do konceptualnego lekceważenia formy, w polskiej tradycji artystycznej osadzonego bardzo mocno. Niestety, kurator nie poszedł tym tropem – i nic dziwnego, bo taką wystawę trudno byłoby zrealizować siłami wyłącznie młodych artystów. Głównym śladem tego wątku jest praca Darii Malickiej, od której tegoroczne Triennale wzięło swój tytuł. Ten precyzyjnie wyrzeźbiony dizajnerski logotyp, przypominający szyld jakiegoś stylowego zakładu usługowego, może być traktowany jako artystyczny manifest, ale też ironiczny komentarz, bo przecież mimo że to artystka go zaprojektowała, zrealizował już specjalista rzemieślnik. Zabawne też, że mimo nacisku na formę, jaki położono w tytule, zapomniano wspomnieć o niej w podpisach, w których brak nawet wyjaśnienia dotyczącego techniki, w jakiej każda z prac powstała. Z drugiej strony, nic dziwnego. Przecież Triennale Młodych zawsze było organizowane przez specjalistów dla specjalistów. A kto jak nie specjalista powinien poznać technikę pracy już na pierwszy rzut oka?
7. Triennale Młodych „Kunszt”, Muzeum Rzeźby Współczesnej, Orońsko, 4.10 – 30.11.2014
Muzeum Rzeźby Współczesnej
7. TRIENNALE MŁODYCH
„KUNSZT”
Kurator: Leszek Golec
Współpraca kuratorska: Jarosław Pajek
Koordynator: Michał Grabowski
Muzeum Rzeźby Współczesnej
4 października – 30 listopada 2014
Impreza orońska wyróżnia się spośród podobnych wydarzeń otwartą, demokratyczną formułą. Ukazuje rozmaite dokonania w zakresie nie tylko rzeźby, ale także innych sztuk wizualnych. Zasady wyboru uczestników zmieniały się na przestrzeni lat, jednak zawsze selekcja była dokonywana przez grupę kuratorów, krytyków bądź doświadczonych artystów w oparciu o ustalone demokratyczne kryteria.
W projekcie bierze udział 25 artystów związanych z polskimi uczelniami, którzy zaprezentują rzeźbę, obiekty, instalacje artystyczne, sztukę video. Choć niektórzy są jeszcze na studiach, a inni zupełnie niedawno je ukończyli, ich prace i projekty cechuje prawdziwy profesjonalizm, co zdecydowaliśmy się zaakcentować tytułem wystawy.
Czeka nas niezwykle interesujący przegląd utalentowanych młodych twórców, którzy często przed rozpoczęciem kariery artystycznej poszukiwali innych dróg życiowych. Ukończyli uczelnie techniczne, architektoniczne, psychologię czy szkoły muzyczne, a dopiero później zdecydowali się na sztukę wizualną, co często owocuje interesującymi efektami przekonującymi o dużej dojrzałości ich autorów. Podejmują oni w swojej twórczości ważne polityczne i społeczne problemy, wykazując zaangażowanie godne aktywistów czy ekologów.
Eulalia Domanowska
Dyrektor Artystyczny
Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku
Uczestnicy: Sylwia Aniszewska, Marta Antoniak, Natalia Bażowska, Michalina Bigaj, Aleksandra Chciuk, Marcin Fabiński, Miłosz Flis, Natalia Janus-Malewska, Janusz Jasiński, Urszula i Emanuel Kluz-Knopek, Mikołaj Kowalski, Agata Kus, Adam Laska, Katarzyna Leszko, Daria Malicka, Justyna Mędrala, Ewa Pawlata, Urszula Pieregończuk, Agnieszka Piotrowska, Szymon Popielec, Dominik Ritszel, Artur Rozen, Anna Siekierska, Urszula Sępkowska, Martyna Szwinta